Obie strony przeginają

Ostatnio było wiele protestów pod hasłem “Black Lives Matter”. Wybuchły one z powodu zamordowania czarnoskórego Amerykanina przez funkcjonariusza policji. Tak, to było morderstwo. Bez dyskusji. Policjant powinien być wyrzucony ze służby i dostać wyrok jak zwykły obywatel plus przynajmniej pięć lat, bo on miał życie chronić, a nie je zabierać. Rozumiem więc oburzenie publiki.

Nie rozumiem natomiast demolowania sklepów, ulic i wszystkiego co stanie na drodze. Nie rozumiem kradzieży i rozbojów w imię protestów. Nie rozumiem też robienia z George’a Floyda świętego. Bo męczennikiem jest, ale nie każdy męczennik to święty. To jednak był kryminalista i został zatrzymany nie “za nic”, a za próbę użycia podrobionego banknotu. Czy zasłużył na to co go spotkało? Oczywiście, że nie. Ale nie wymazuje to automatycznie jego win, których jest podobno niemało.

Ale tak samo nie rozumiem szaleństwa, bo inaczej tego nazwać nie idzie, które wybuchło po drugiej stronie. Prawicowi internauci prześcigają się w wyzywaniu protestujących od dzikich małp i czego tam jeszcze. I to tu w Polsce, gdzie ilość czarnoskórych jest znikoma, więc nie rozumiem skąd ta nienawiść. Rozumiem, mieć czarnoskórego sąsiada(ów), który nam wyrządził jakąś krzywdę. Trochę głupio za to nienawidzić wszystkich o tym kolorze skóry, ale przynajmniej jest jakiś powód. Ale większość naszych rodaków, którzy tak ochoczo sieją nienawiść pewnie nawet nie widziało czarnoskórego człowieka na oczy (w prawdziwym życiu, a nie na zdjęciu).

Bezsensowna śmierć rozpętała pyskówkę, bo dyskusją bym tego nie nazwał. I jakoś wątpię, żeby z tego wynikło coś dobrego, dla obu stron.