InPost i overselling

Overselling to praktyka, gdzie sprzedaje się więcej niż się ma w nadziei, że zanim klient rzeczywiście skorzysta z danej usługi (bądź będziemy musieli dostarczyć produkt) zdążymy już nadrobić zaległości. Czasem to działa. Częściej jednak kopie firmę w tyłek i szkodzi marce.

Ostatnimi czasy InPost miał problemy ze swoimi paczkomatami. I to w okresie nie prezentowym. Wciąż były zapchane i klienci byli zmuszeni odbierać swoje paczki w pośpiechu z tak zwanych paczkowozów. Czasami nawet w lokacji innej niż docelowy paczkomat. Wiem, bo mi się to zdarzyło kilka razy.

Normalna firma starałaby się jakoś usprawnić doręczanie i odbiory. Może nawet zwiększyć ilość albo powiększyć same paczkomaty. Co zrobił InPost? Wprowadził promocję dostawa gratis z Allegro. I, jak nie trudno się domyślić, wszystko szlag trafił.

Paczka zamówiona w piątek od sprzedawcy z mojego miasta nie dotarła w ciągu tygodnia. I nic nie wskazuje na to, że zostanie w ogóle doręczona. W międzyczasie chciano ją przekierować do punktu InPost, który jest mi kompletnie nie po drodze gdziekolwiek. Byłem tam parę razy, łatwiej zaparkować pod warszawskim Mordorem. Do tego godziny otwarcia 9-17. Nic tylko brać urlop i jechać odebrać paczkę.

W ten sam piątek zamawiałem przedmiot z Amazon UK. Dotarł w poniedziałek. Tak, w poniedziałek. Gwoli ścisłości, wyszedł z magazynu Amazona w Polsce, więc nie jechał z UK. Ale jednak da się. Ja nie oczekiwałem, że paczka w paczkomacie będzie w poniedziałek. Ale w środę byłoby miło.

Dopiero jak się zestawi nasz rynek z zachodnim, to się widzi jak u nas klient wciąż jest bydłem. I jak firmy kompletnie gdzieś mają renomę, bo jak będzie tanio to i tak ludzie przyjdą. Co pewnie jest niestety prawdą.