Tortury

Hiroshima - samotne dziecko

Kiedyś byłem bardziej odporny, ale teraz mam dzieci. Jakiś czas temu zobaczyłem powyższe zdjęcie i wstrząsnęło mną ono do głębi. Efektem jest poniższe opowiadanie. Po prostu musiałem to z siebie wydobyć, bo nie wyobrażam sobie większego horroru dla rodzica niż czuć się bezradnym, gdy jego dziecko go potrzebuje. Odejść wiedząc, że ono zostanie same i bezbronne.

Ludzie oglądają za dużo filmów. A filmy są głupie. Aby nakłonić kogoś do mówienia wcale nie trzeba mu wyrywać paznokci, czy podłączać sutków do akumulatora. To i tak nie działa. Doprowadzi tylko obiekt do stanu, gdzie powie wszystko, żeby tylko tortury się skończyły. A nam nie zależy na usłyszeniu czegokolwiek. My chcemy prawdy. Aby otrzymać prawdę, trzeba się trochę bardziej postarać. Należy zbadać obiekt, dowiedzieć się co jest dla niego ważne. I tam uderzyć. Ale również nie siłą. O nie, to doprowadziłoby do tej samej sytuacji co tradycyjne tortury. Dam panu przykład.

Sam siedział ciasno przypięty pasami do metalowego fotela. Pokój od podgłogi po sufit wyłożony był ceramicznymi płytkami. Na wprost niego był wielki monitor. Poza tym nie było w pomieszczeniu już nic. Na środku podłogi świeciła wypolerowanym chromem kratka ściekowa. O ho, będzie się działo, pomyślał. Będą mnie tylko bić, czy może zacznął coś odcinać. Nie ważne, niech to się już w końcu zacznie. Najgorsze zawsze jest czekanie, później wystarczy tylko odłączyć umysł i jakoś to będzie. Robił tak już wiele razy. Siedzi w branży wszak nie od wczoraj i nauczył się paru sztuczek. Tylko spokojnie.

Minęła… W zasadzie nie wiadomo ile czasu minęło, bo skąd niby Sam miałby to wiedzieć. W takim odosobnieniu minuty są jak godziny. Trochę już mu się chciało pić, ale nie dokuczało to jeszcze zbytnio. Nagle włączył się monitor. Na ekranie pojawiła się jakaś ruchliwa ulica. Przejeżdżało bardzo dużo samochodów, ale nie było widać pieszych, więc to chyba jakaś ekspresówka. Kamera obróciła się w lewo. Serce Sama zatrzymało się na chwilę. Na pasie zieleni, pomiędzy jezdniami, siedziało na oko roczne dziecko. Jego dziecko. I bardzo płakało. Transmisja się zakończyła.

Cały czas krzyczał i tłukł głową w oparcie, więc nawet nie zauważył gdy ktoś wszedł do pomieszczenia. Osoba ta miała na sobie biały fartuch, czepek i chirurgiczną maskę. Poza tym nie dało się o niej nic konkretnego powiedzieć. Wzrost przeciętny, postura średnia, płeć nieokreślona. Oczy? Chyba jasne, ale jaki kolor. Światło miało tu dziwną częstotliwość i nie dało się tego określić.

  • Czy jest pan gotów z nami rozmawiać panie Anderson?
  • Czego chcecie i co zamierzacie zrobić z moim synem?!
  • My? Nic. Nie jesteśmy potworami, nie skrzywdzilibyśmy dziecka. Zostawimy go losowi. Czy jak pan woli bogu, w którego tak żarliwie pan wierzy. Pana syn tam teraz siedzi i być może wejdzie na jezdnie. A może ktoś się zatrzyma i go zabierze. Czy to będzie pomoc, czy raczej jakiś psychopata? Nie wiem. Możliwości są nieograniczone, a czas z pewnością nie działa na jego i pańską korzyść.
  • Dajcie mi go jeszcze raz zobaczyć! Chcę się upewnić, że nic mu nie jest!
  • Niestety, to nie pan tu dyktuje warunki. Proszę o podanie klucza do danych które znajdują się na pańskim laptopie, a jak tylko zweryfikujemy, że jest on poprawny, to odstawimy pana synka bezpiecznie do domu.
  • Skąd mam wiedzieć, że tak się stanie?!
  • Nie może pan, ale też nie ma pan wyboru.
  • DrwalRabieWBorze2013!
  • Bardzo dziękuje! Miło się z panem współpracowało. Zapewniam, że pańskie dziecko jest teraz bezpieczne. Jest również za mały, żeby doświadczyć jakiejkolwiek traumy. Proszę się więc nie przejmować.
  • Jaką mam pewność, że tak jest ty draniu?!
  • Tak jak mowiłem, żadną. Może mi pan jedynie wierzyć na słowo. Ale pana syn naprawdę jest cały i zdrów. Nic mu nie będzie. Od dorastania bez ojca nikt jeszcze nie umarł…

Jak pan widzi wcale nie trzeba uciekać się do przemocy. Sam bardzo ładnie z nami współpracował. Ile godzin musielibyśmy go maltretować, aby osiągnąć taki efekt. Jeśli w ogóle by nam to coś dało. Nie zapominajmy, że był to profesjonalista.