Pisanie jako hobby

Kiedyś myślałem, że ktoś kto naprawdę umie pisać, traktuje to jako hobby. Być może jest to prawdą. Dziś jednak jestem bliższy wolnorynkowej definicji, kto naprawdę umie pisać ten z tego żyje. Gdyż tylko jeśli jesteś w czymś bardzo dobry, to ktoś będzie za to chciał zapłacić. Można gdybać, że jest to bardziej skomplikowane. Bo na przykład blogerzy nie dostają pieniędzy od czytelników. Ale otrzymują je od reklamodawców, a bez czytelników nie byłoby reklam.

Według powyższej definicji ja pisać nie potrafię, bo nie mam z tego złamanego grosza. Ba, dokładam do interesu, bo zachciało mi się mieć własny serwer i domenę. Cóż, mogę się tylko pocieszać, że przecież trzeba jakoś zacząć. Cokolwiek się może młodzieży wydawać, to zapewniam was, że nikt od Pulitzera nie zaczynał.

Kiedyś myślałem również, że nie da się niczego sensownego napisać na telefonie. A tak właśnie powstał ten tekst. Chociaż o tym czy ma sens, nie mnie decydować. Tak czy owak, technologia poszła bardzo do przodu, bo nie jest to tak uciążliwe jak myślałem. Ale gdybym miał w ten sposób napisać książkę, to pewnie bym oszalał. Zresztą i tak będę edytować tego posta na komputerze.

Tu brawa należą się twórcom klawiatury SwiftKey, najlepszej jakiej dotąd używałem. Bez niej na pewno nie chciałoby mi się tego pisać na telefonie. Jednak ktoś mógłby wreszcie opracować jakiś stojak/trzymak do komórki, żeby można ją było wygodnie używać w łóżku. Dopóki tak się nie stanie, to moje nadgarstki będą musiały cierpieć. A piszę na telefonie, w łóżku, bo tak to już jest jak się ma dzieci i one wykończą człowieka. Nie mam siły kulić się przed komputerem. A w dzień nie mam czasu pisać. Ale nie narzekam, bo dzieci mam wspaniałe.

Można by zadać pytanie, dlaczego w ogóle chce pisać skoro tak wielu ludzi robiło to zawodowo, a teraz nie mają pracy. Kiedyś był czas na pisanie, bo publika miała czas na czytanie. Dziś trudno znaleźć chwilę by przeczytać tekst dłuższy niż pierwszy paragraf tego posta. Twitter wciąż jest na szczycie ze swoim limited 140 znaków. Ja jednak nadal czytam. I inni też czytają. Ciągle pojawiają się nowi pisarze, którzy na swojej profesji zarabiają miliony. Ja o milionach nie marzę. Ja chcę tylko coś stworzyć. Jak dodatkowo ktoś to zechce to przeczytać, tym lepiej. Nie dajmy się zwariować prorokom głoszącym, że wszystko zostało już odkryte, napisane czy powiedziane. Jeśli byłoby to prawdą, to nie byłoby sensu żyć.